Byłam dzisiaj na jeździe.Dostałam tą upartą Neskę.Ale dzisiaj nie była uparta.Jeździła jak w zegarku.Pani kazała galopować.Pierwszy galop był całkiem,całkiem.Ale drugi...Zagalopowałam.Usłyszałam tylko:,,Wiktoria,łap strzemię.Nie zsuwaj się,łap równowagę".Zanim się spostrzegłam już leżałam za ziemi.Neska była już przy Jedenastce(bo bardzo ją lubi a była wtedy na ujeżdżalni).Podniosłam wzrok i zobaczyłam jak pani Ola biegnie w moim kierunku.Pomogła mi wstać i otrzepałam się.Przez 10 minut siedziałam na ławce.Potem pani zapytała czy mogę jeszcze na spokojnego stępa wsiąść.Powiedziałam że mogę.Wsiadłam na konia i spokojniutkim stępikiem jeździłam w środku ujeżdżalni.Miałam małe problemy za zsiadaniem do całą lewą stronę miałam obitą.
Najbardziej martwiłam się o lewy bark.Gdyby to opisać w zwolnionym tępię wyglądało by to tak:
Gubię strzemię i zsuwam się powoli.Tracę równowagę i spadam na ramię później na lewy pośladek.Ryję po ziemi jeszcze z pół metra.
Ale tak ogólnie to było nieźle w porównaniu do poprzedniej jazdy.Nie spadłam co prawda ale nie było najlepiej.Przynajmniej znam to uczucie gdy się spada z konia.To jest ważne wbrew pozorom(od razu mogę powiedzieć że boli:)).Każdy prawdziwy jeździec musi kiedyś spaść.Kto nie spadnie z konia chociaż raz w życiu nie jest prawdziwym jeźdźcem;)
To tyle na razie.
POZDRAWIAM KONIARKA;)
zapraszam do siebie ciekawe artykuły o koniach
OdpowiedzUsuńhttp://mojkonarab.blogspot.com